PO CO KOMU SPADOCHRON!
Przygotuj sobie godzinkę wolnego czasu. Będziesz go potrzebował. Za chwilę przeczytasz i poznasz najpilniej strzeżony sekret piekła…
(Hell’s Best Kept Secret) – Ray Comfort
Pod koniec lat siedemdziesiątych Bóg łaskawie otwarł mi drogę do usługi objazdowej. Gdy zacząłem podróżować, okazało się, że mam dostęp do rejestrów wzrostu kościoła i odkryłem z przerażeniem, że ok. 80-90% ludzi, którzy podjęli decyzję przyjęcia Chrystusa, odstępuje od wiary. To znaczy, że współczesna ewangelizacja i jej metody produkują 80 do 90 „odstępców” (backsliders) na każde 100 decyzji „dla Chrystusa”.
Urealnię to trochę. W 1991 roku, pierwszym roku „Dekady Żniwa” (ewangelizacyjny projekt podjęty przez zielonoświątkowe Zbory Boże w wielu krajach świata – przyp. tłum.) wielka denominacja w USA zdołała osiągnąć 294 tysiące decyzji dla Chrystusa. W ciągu jednego roku ta wielka denominacja 11500 zborów była w stanie osiągnąć 294 tysiące decyzji dla Chrystusa. Niestety, udało się odnaleźć zaledwie 14 tysięcy ludzi w społecznościach, co oznacza, że nie mogli się doliczyć 280 tysięcy decyzji – i to jest norma, współczesne wyniki ewangeliczne, coś, co odkryłem pod koniec lat siedemdziesiątych; naprawdę mnie to przejęło. Zacząłem intensywnie, celowo studiować List do Rzymian, a szczególnie zwiastowanie Ewangelii przez takich ludzi jak Spurgeon, Wesley, Moody, Finney, Whitfield, Luter, i innych, których Bóg użył w minionych epokach, i odkryłem, że używali zasady, która jest prawie całkowicie lekceważona przez współczesne metody ewangeliczne. Zacząłem nauczać tej zasady; w końcu poproszono mnie, abym założył siedzibę dla naszej służby w południowej Kalifornii, w Bellflower, po to, aby to nauczanie przybliżać kościołom w USA. Przez pierwsze trzy lata było dość cicho, aż zadzwonił do mnie Bill Gothard, który obejrzał moje nauczanie na wideo. Kazał mi przylecieć do San Jose, gdzie przemawiałem do tysiąca pastorów. Następnie w 1992 roku wyświetlił to wideo dla 30 tysięcy pastorów. Tego samego roku David Wilkerson zadzwonił do mnie z Nowego Jorku. Zadzwonił ze swojego samochodu (słuchał mojego kazania w czasie jazdy i zadzwonił ze swojego radiotelefonu). Ściągnął mnie natychmiast 3000 mil z Los Angeles do Nowego Jorku, żebym się podzielił jednogodzinnym wykładem z jego zborem; uznał, że jest to takie ważne. Niedawno usłyszałem o pastorze, który przesłuchał to nagranie 250 razy. Będę szczęśliwy, jeśli przeczytasz lub posłuchasz tego wykładu „Najpilniej Strzeżony Sekret Piekła” chociaż raz.
W Psalmie 19,8 Biblia mówi: „Zakon Pański jest doskonały, nawracający duszę” (Biblia Gdańska). O czym Biblia mówi, że jest doskonałe i naprawdę nawraca duszę? Dlaczego Pismo tak wyraźnie mówi: „Zakon Pański jest doskonały, nawracający duszę”? Aby zilustrować funkcję Bożego zakonu, spójrzmy przez moment na prawo cywilne. Wyobraź sobie, że powiedziałem ci: „Mam dla ciebie dobrą nowinę: ktoś właśnie zapłacił za ciebie grzywnę 50 tysięcy złotych za przekroczenie prędkości.” Prawdopodobnie odpowiedziałbyś: „O czym ty mówisz? Nie dostałem takiej grzywny!: Moja dobra nowina nie wydała ci się wcale dobrą nowiną – wydawała się głupotą! Poza tym – to było obraźliwe, bo próbowałem ci wmówić, że złamałeś prawo, a ty jesteś pewien, że tego nie zrobiłeś. Jednak miałoby to sens, gdybym przedstawił to tak: „Słuchaj, jadąc tu na spotkanie, zostałeś złapany przez foto-radar. Jechałeś 100 km/godz. w terenie, gdzie odbywał się właśnie zlot niewidomych dzieci. Było dziesięć wielkich znaków, ograniczających prędkość do 30 km/godz. ale ty przejechałeś tamtędy setką. To, co zrobiłeś, było bardzo niebezpieczne; dostałeś grzywnę 50 tysięcy złotych. Sąd właśnie miał się tobą zająć, ale ktoś, kogo nawet nie znasz, wtrącił się i zapłacił grzywnę za ciebie. Masz szczęście!”
Widzisz teraz, że jeślibym najpierw powiedział, co zrobiłeś złego, dobra nowina nabrałaby sensu. Jeśli nie wyjaśnię ci wyraźnie, że złamałeś prawo, to dobra nowina wydaje się głupotą, na dodatek jest obraźliwa. Dopiero gdy zrozumiesz, że złamałeś prawo, wtedy dobra nowina staje się naprawdę dobra.
Podobnie, jeśli podejdę do nie skruszonego grzesznika i powiem: „Jezus Chrystus zmarł na krzyżu za twoje grzechy”, będzie to dla niego głupstwem i obrazą. Głupstwem dlatego, że nie ma to sensu. Biblia mówi, że „mowa o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną” (1 Koryntian 1,18). Obrazą dlatego, że sugeruję, że jest on grzesznikiem, a on tak wcale nie uważa. Z jego strony, wielu ludzi jest gorszych niż on. Jednak jeśli poświęcę czas, aby pójść śladami Jezusa, nabierze to więcej sensu. Jeśli wykorzystam czas, aby otworzyć Boże prawo, dziesięć przykazań, i pokażę grzesznikowi, co konkretnie zrobił złego, że obraził Boga łamiąc jego prawo, kiedy już zostanie „uznany przez zakon za przestępcę” (Jakuba 2,9), to dobra nowina, że grzywna została zapłacona, nie będzie już głupstwem, lecz stanie się „mocą Bożą ku zbawieniu” (Rzymian 1,16).
Teraz, mając w pamięci tych kilka wstępnych myśli, przyjrzyjmy się Rzymian 3,19. Spójrzmy na niektóre funkcje Bożego prawa wobec ludzkości. Rzymian 3,19: „A wiemy, że cokolwiek zakon mówi, mówi do tych, którzy są pod wpływem zakonu, aby wszelkie usta były zamknięte i aby świat cały podlegał sądowi Bożemu.” Zatem jedną z funkcji Bożego prawa jest zamknięcie ust, powstrzymanie grzeszników przed samo-usprawiedliwianiem i twierdzeniem: „Jest wiele ludzi, którzy są gorsi ode mnie. Nie jestem złym człowiekiem. Naprawdę.” Nie, Boże prawo zamyka usta samo-usprawiedliwienia i stawia wszystkich ludzi, nie tylko Żydów, ale cały świat, jako winnych wobec Boga.
Rzymian 3,20: „Dlatego z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwiony przed nim żaden człowiek, gdyż przez zakon jest poznanie grzechu.” Boże prawo mówi nam, czym jest grzech. 1 Jana 3,4 stwierdza, że „grzech jest przestępstwem zakonu”. Rzymian 7,7: „7 Cóż więc powiemy? Że zakon to grzech? Przenigdy! Przecież nie poznałbym grzechu, gdyby nie zakon!”. Paweł mówi, że nie wiedział, czym jest grzech, dopóki zakon mu tego nie powiedział. W Galacjan 3,24 „zakon był naszym przewodnikiem do Chrystusa, abyśmy z wiary zostali usprawiedliwieni”. Boże prawo działa jako nauczyciel, pedagog, który przyprowadza nas do Chrystusa, abyśmy zostali usprawiedliwieni przez wiarę w Jego krew. Prawo nam nie pomaga lecz czyni nas bezradnymi. Nie usprawiedliwia nas; stawia nas jako winnych przed sądem świętego Boga.
Tragedia współczesnej ewangelizacji polega na tym, że pod koniec XX wieku, kiedy przestano korzystać ze zdolności prawa do nawrócenia duszy, do przyprowadzania grzeszników do Chrystusa, trzeba było znaleźć inny powód, żeby grzesznicy zareagowali na ewangelię. Narzędziem współczesnej ewangelizacji, wybranym do zainteresowania grzeszników, stała się „poprawa życia”. Ewangelię zdegenerowano do hasła „Jezus Chrystus da ci pokój, radość, miłość, spełnienie i trwałe szczęście”. Posłuchajmy anegdoty, ilustrującej niebiblijną naturę tego popularnego nauczania. Posłuchajmy uważnie, bo istota tego, o czym mówię, zależy od tej szczególnej ilustracji.
Dwóch ludzi siedzi w samolocie. Pierwszy z nich otrzymał spadochron i usłyszał, żeby go założyć, bo to może usprawnić jego lot. Z początku trochę niedowierza, bo nie rozumie, jak zapięcie spadochronu w samolocie może poprawić warunki jego lotu. Po pewnym czasie postanawia spróbować i sprawdzić, czy tak jest rzeczywiście. Po założeniu zauważa, że spadochron ciąży mu na barkach i na dodatek niewygodnie się mu siedzi. Pociesza się jednak tym, że przecież usłyszał, że spadochron ma mu poprawić lot. Decyduje się więc spróbować przez jakiś czas. Po pewnym czasie zauważa, że inni pasażerowie śmieją się z niego, bo siedzi w samolocie w zapiętym spadochronie. Zaczyna odczuwać upokorzenie. Gdy wytykają go palcami i śmieją się nadal, nie wytrzymuje dłużej, kuli się na fotelu, odpina spadochron i rzuca go na podłogę. Jego serce napełniają rozczarowanie i gorycz, bo wyraźnie widać, że go okłamano.
Drugi człowiek dostał spadochron, ale posłuchaj, co mu powiedziano. Usłyszał, że ma go założyć, bo w pewnej chwili będzie musiał wyskoczyć z samolotu na wysokości ośmiu kilometrów. Z wdzięcznością zakłada spadochron; nie zwraca uwagi na jego ciężar na barkach, ani na to że trudno mu się siedzi. Jego umysł jest przejęty myślą, co by mu się stało, gdyby wyskoczył bez tego spadochronu.
Przeanalizujmy motywację i skutki przeżycia obu pasażerów. Motywacją pierwszego człowieka do założenia spadochronu było wyłącznie poprawienie jego lotu. Skutkiem tego przeżycia został upokorzony przez innych pasażerów; przeżył rozczarowanie i rozgoryczenie wobec tych, którzy dali mu spadochron. Jeśli chodzi o niego, wiele czasu upłynie, zanim komuś uda się go przekonać do czegoś podobnego. Drugi człowiek założył spadochron aby nie zginąć podczas oczekującego go skoku, a świadomość, czym by się to dla niego skończyło bez spadochronu, wlała radość i pokój głęboko w jego serce, bo wiedział, że jest uratowany od pewnej śmierci. Ta wiedza dała mu odporność na szyderstwa innych pasażerów. Odczuwa głęboką wdzięczność wobec tych, którzy mu dali spadochron.
Teraz posłuchajmy, co mówi współczesna ewangelia. Mówi ona: „Załóż Pana Jezusa Chrystusa. Da ci miłość, radość, pokój, spełnienie i ciągłe szczęście”. Innymi słowy „Jezus poprawi twój lot”. Grzesznik reaguje i na próbę zakłada Zbawiciela, żeby sprawdzić, czy to wszystko prawda. A co otrzymuje? Obiecane pokusy, uciski i prześladowania. Inni pasażerowie się wyśmiewają. Co więc robi? Zdejmuje z siebie Pana Jezusa Chrystusa, gorszy się ze względu na Słowo (Marka 4,17), jest rozczarowany i nawet rozgoryczony, i ma zupełną rację. Obiecano mu pokój, radość, miłość, spełnienie i ciągłe szczęście, a wszystko co dostał to próby i upokorzenia. Jest rozgoryczony tymi, którzy przekazali mu tak zwaną „dobrą nowinę”. Jego końcowy stan jest gorszy niż pierwotny: jeszcze jeden zaszczepiony i rozgoryczony odstępca.
Święci! Zamiast głosić, że Jezus poprawi lot, powinniśmy ostrzegać pasażerów, że będą musieli wyskoczyć z samolotu; że „postanowione jest ludziom raz umrzeć, a potem sąd” (Hebrajczyków 9,27). Gdy grzesznik zrozumie przerażające skutki łamania Bożego prawa, wtedy przybiegnie do Zbawiciela, tylko po to, żeby uciec przed nadciągającym gniewem. A jeśli jesteśmy szczerymi i wiernymi świadkami, to właśnie to będziemy zwiastować: że nadchodzi czas gniewu, że Bóg „wzywa wszędzie wszystkich ludzi, aby się upamiętali” (Dzieje Apostolskie 17,30). Dlaczego? „Gdyż wyznaczył dzień, w którym będzie sądził świat sprawiedliwie” (wiersz 31). Widzicie, to nie jest problem szczęścia, ale sprawiedliwości. Nie ma znaczenia, jak szczęśliwy jest grzesznik, jak bardzo raduje się „przemijającą rozkoszą grzechu” (Hebrajczyków 11,25). Bez sprawiedliwości Chrystusa, zginie w piekle w dzień gniewu. „Bogactwo nic nie pomoże w dniu gniewu; lecz sprawiedliwość ratuje od śmierci” (Przypowieści Salomona 11,4). Pokój i radość to uzasadnione owoce zbawienia, lecz nieuzasadnione jest używanie ich jako przynęty do zbawienia. Jeśli tak postępujemy, to grzesznicy zareagują z niewłaściwych motywów, bez upamiętania.
Czy pamiętacie, dlaczego drugi pasażer miał radość i pokój w sercu? Wiedział, że spadochron uratuje go od pewnej śmierci. Jako wierzący, mam, tak jak Paweł powiedział, „radość i pokój w wierze” (Rzymian 15,13), bo wiem, że sprawiedliwość Chrystusa uratuje mnie przed nadchodzącym gniewem.
Teraz, mając to wszystko w pamięci, przyjrzyjmy się bliżej pewnemu incydentowi na pokładzie samolotu. Mamy zupełnie nową stewardessę. Niesie ona tacę gorącej kawy. To jej pierwszy dzień w pracy; chce wywrzeć wrażenie na pasażerach i udaje jej się! Idąc wzdłuż przejścia, potyka się o czyjąś stopę i chlapie gorącą, świeżo zaparzoną kawą na kolano naszego drugiego pasażera. Jaka jest jego reakcja, gdy gorący płyn oblewa jego wrażliwe ciało? Czy krzyknie: „Aaaj, to boli”? O, tak. Czuje ból. Ale czy potem zrywa z pleców spadochron, rzuca go na podłogę i woła: „Głupi spadochron!”? Nie! Dlaczego miałby to robić? Nie założył spadochronu z myślą o poprawie lotu. Założył go, by ratował go podczas zbliżającego się skoku. Jeśli już, to wypadek z gorącą kawą zachęci go do jeszcze silniejszego przylgnięcia do spadochronu i nawet do wyczekiwania na skok.
Jeśli ty i ja założyliśmy Pana Jezusa Chrystusa z właściwą motywacją, żeby uciec przed nadchodzącym gniewem, to gdy nadejdą uciski, gdy w czasie lotu zacznie trząść, nie będziemy gniewać się na Boga; nie utracimy naszej radości i pokoju. Bo niby dlaczego? Nie przyszliśmy do Jezusa po szczęśliwe życie: przyszliśmy, żeby uciec przed nadchodzącym gniewem. W rzeczywistości uciski przybliżają prawdziwego wierzącego do Zbawiciela. Niestety, mamy całe tłumy wyznawców chrześcijaństwa, którzy tracą swą radość i pokój, gdy lot staje się burzliwy. Dlaczego? Są oni produktem Ewangelii skoncentrowanej na człowieku. Przyszli bez upamiętania, bez którego człowiek nie może być zbawiony.
Niedawno byłem w ramach swojej służby w Australii; jest to taka mała wyspa niedaleko Nowej Zelandii. Zwiastowałem o grzechu, prawie, sprawiedliwości, świętości, sądzie, upamiętaniu i piekle, i nie byłem zbytnio przytłoczony ilością ludzi, którzy chcieliby „oddać swoje serce Jezusowi”. W rzeczywistości, atmosfera była raczej napięta. Po zgromadzeniu powiedzieli mi: „Pewien młody człowiek chce oddać swoje życie Chrystusowi”. Poszedłem do tyłu i zobaczyłem nastolatka, który nie mógł wypowiedzieć „modlitwy grzesznika” bo tak strasznie płakał. Było to dla mnie tak odświeżające, bo przez wiele lat cierpiałem na „ewangeliczną frustrację”. Tak bardzo chciałem, żeby grzesznicy reagowali na Ewangelię, że mimowolnie głosiłem poselstwo skoncentrowane na człowieku. Istota tego poselstwa polegała na tym, że „nigdy nie znajdziesz prawdziwego pokoju bez Jezusa Chrystusa; masz w swoim sercu dziurę o kształcie Boga i tylko Bóg może ją wypełnić”. Zwiastowałem Chrystusa ukrzyżowanego, zwiastowałem upamiętanie. Grzesznik powinien na to zareagować. Otwarłem oko i powiedziałem sobie: „No nie. Ten chłopak chce oddać swoje serce Jezusowi, ale istnieje 80% szans, że potem będzie odstępcą. Mam dość tworzenia odstępców. Muszę być pewien, że ten chłopak jest naprawdę szczery.” Podszedłem do biedaka w gestapowskim nastawieniu. Zbliżyłem się i zapytałem „CZEGO sobie ŻYCZYSZ?”. Odpowiedział: „Chcę zostać chrześcijaninem”. Zapytałem: „Czy naprawdę ci o to chodzi?”. Odparł, że tak. „Ale czy naprawdę CI O TO CHODZI!?” Odpowiedział: „Tak, tak sądzę.” „Dobrze. Pomodlę się z tobą, ale mam nadzieję, że chodzi ci o to z całego serca”. Odparł: „Tak, oczywiście.” „To powtarzaj za mną SZCZERZE tą modlitwę i naprawdę pragnij tego szczerze z całego serca; i to NAPRAWDĘ pragnij tego szczerze z całego serca, i sprawdź, czy naprawdę szczerze tego pragniesz. ‘O, Boże, jestem grzesznikiem’ ”. Powtórzył za mną „O,… o Boże… jestem grzesznikiem”. I wtedy pomyślałem: „Dlaczego nie ma w nim żadnej oznaki prawdziwej skruchy? Nie ma żadnego zewnętrznego dowodu, że ten chłopak w sercu żałuje z powodu swoich grzechów.” Gdybym potrafił zobaczyć jego motywację, dostrzegłbym, że był w 100% szczery. Naprawdę chciał podjąć tą decyzję z całego swojego serca. Naprawdę chciał wypróbować to całe przyjęcie Jezusa i sprawdzić, czy to mu przyniesie frajdę. Próbował już seksu, narkotyków, materializmu, alkoholu. „Czemu by nie spróbować na odmianę tego chrześcijaństwa i zobaczyć, czy jest takie dobre, jak ci wszyscy chrześcijanie mówią: pokój, radość, miłość, spełnienie, trwałe szczęście”. Nie uciekał przed nadchodzącym gniewem, bo nie powiedziałem mu o tym, że nadchodzi gniew. Rażąco pominąłem to w moim kazaniu. Nie był złamany skruchą, bo biedak nie wiedział czym jest grzech. Pamiętacie Rzymian 7,7? Paweł powiedział: „Przecież nie poznałbym grzechu, gdyby nie zakon”. Jak może się człowiek upamiętać, jeśli nie wie, co to jest grzech? Każde tak zwane „upamiętanie” byłoby tylko czymś co nazywam „upamiętaniem poziomym”. Dochodziło do niego, że okłamał ludzi, okradał ludzi. Ale gdy Dawid zgrzeszył z Batszebą i złamał wszystkie dziesięć przykazań (gdy pożądał żony swego bliźniego, żył w kłamstwie, skradł żonę swemu bliźniemu, popełnił cudzołóstwo, popełnił morderstwo, zbezcześcił swoich rodziców i przyniósł hańbę Bogu), nie powiedział: „Zgrzeszyłem przeciwko ludziom”. Nie. Powiedział: „Przeciwko tobie samemu zgrzeszyłem i uczyniłem to, co złe w oczach twoich” (Psalm 51,6). Gdy Józef przeżywał seksualną pokusę, powiedział: „Jakże miałbym więc popełnić tak wielką niegodziwość i zgrzeszyć przeciwko Bogu?” (1 Mojżeszowa 39,9). Syn marnotrawny powiedział: „zgrzeszyłem przeciwko niebu” (Łukasza 15,21). Paweł głosił „upamiętanie się przed Bogiem” (Dzieje Apostolskie 20,21). Biblia nam mówi: „smutek, który jest według Boga, sprawia upamiętanie” (2 Koryntian 7,10). Jeśli człowiek nie rozumie, że jego grzech jest przede wszystkim pionowy, będzie przeżywał powierzchowne, eksperymentalne, poziome upamiętanie, i odpadnie, gdy nadejdą uciski, pokusy i prześladowania.
A. B. Earle powiedział: „Odkryłem z wieloletniego doświadczenia, że najsurowsze groźby prawa Bożego mają największe znaczenie w przyprowadzaniu ludzi do Chrystusa. Muszą zobaczyć, że są zgubieni, zanim zaczną wołać o miłosierdzie; nie uciekną przed niebezpieczeństwem, dopóki go nie zobaczą.” Teraz chciałbym zrobić coś niespotykanego. Nie będę was zawstydzać, obiecuję. Chciałbym jednak zapytać, jak wielu z was myślało o czymś innym, gdy czytałem ten cytat A. B. Earla? Muszę się wam do czegoś przyznać. Sam myślałem o czymś innym, gdy czytałem cytat A. B. Earla; myślałem: „Nikt mnie nie słucha, myślą o czymś innym”. Aby podkreślić ważną sprawę, chcę, żebyście byli naprawdę szczerzy. Jeśli myślałeś o czymś innym i nie masz pojęcia, co powiedział A. B. Earle, czy mógłbyś podnieść teraz rękę wysoko, wysoko… wyżej. Zazwyczaj to jest połowa, albo dwie trzecie sali – i mamy też tyle dzisiaj. Spróbujmy jeszcze raz. Niech Bóg ci błogosławi, pastorze, za twoją uczciwość.
A. B. Earle był sławnym ewangelistą z XIX wieku, za którym stoi 150 tysięcy nawróconych, żeby poprzeć jego stwierdzenie. Szatan bardzo nie chce, żeby to do ciebie dotarło, dlatego słuchaj bardzo uważnie.
A. B. Earle powiedział: „Odkryłem z wieloletniego doświadczenia [to realny sprawdzian], że najsurowsze groźby prawa Bożego mają największe znaczenie w przyprowadzaniu ludzi do Chrystusa. Muszą zobaczyć, że są zgubieni, zanim zaczną wołać o miłosierdzie; nie uciekną przed niebezpieczeństwem, dopóki go nie zobaczą.”
Zobacz: jeśli próbujesz i ratujesz człowieka przed zatonięciem, a on nie wierzy, że się topi, nie będzie ci zbytnio wdzięczny. Widzisz go jak pływa w jeziorze; myślisz: „On chyba tonie. Tak, na pewno.” Skaczesz do wody, ciągniesz go na brzeg, nie mówiąc mu nic. Nie będzie z ciebie zadowolony. Nie będzie chciał być wyratowanym, dopóki nie zobaczy, że jest w niebezpieczeństwie. Nie uciekną przed niebezpieczeństwem, dopóki go nie zobaczą.
Gdybyś przyszedł do mnie i powiedział: „Hej, Ray”. Ja na to: „Tak?” Mówisz mi wtedy: „To jest lekarstwo na chorobę Groanintza; sprzedałem dom, żeby zdobyć pieniądze na to lekarstwo. Daję ci je w darze.” Prawdopodobnie zareagowałbym tak: „Co? Lekarstwo na chorobę Groanintza? Sprzedałeś dom, żeby zdobyć na nie pieniądze? Dajesz mi to w darze? No dobra, dziękuję bardzo. Cześć. … Ten facet chyba zwariował.” Prawdopodobnie tak by wyglądała moja reakcja, gdybyś sprzedał dom, żeby mi kupić lekarstwo na chorobę, o jakiej nie słyszałem, a skoro dajesz mi je za darmo, pomyślałbym, że jesteś co najmniej dziwny.
Gdybyś jednak przyszedł do mnie i powiedział: „Ray, masz chorobę Groanintza. Widzę wyraźne objawy na twojej skórze. Umrzesz za dwa tygodnie.” Nabieram przekonania, że mam tą chorobę (objawy są wyraźne) i mówię: „Co ja teraz zrobię?” A wtedy ty mówisz: „Nie martw się. To jest lekarstwo na chorobę Groanintza. Sprzedałem dom, żeby zdobyć pieniądze na to lekarstwo. Daję ci je w darze.” Nie będę teraz lekceważyć twojej ofiarności; zacznę ją doceniać i zacznę się leczyć. Dlaczego? Bo zobaczyłem chorobę, żebym mógł docenić lekarstwo.
Niestety, to co się stało w Ameryce i w zachodnim świecie to fakt, że zwiastowaliśmy lekarstwo bez wcześniejszego przekonania o chorobie. Zwiastowaliśmy ewangelię łaski bez wcześniejszego przekonania ludzi o prawie, o tym że są jego przestępcami; na skutek tego prawie każdy człowiek, któremu próbowałem świadczyć w południowej Kalifornii czy w stanach Pasa Biblijnego, narodził się na nowo już sześć czy siedem razy. Mówisz mu: „Musisz oddać swoje życie Jezusowi Chrystusowi.” „Tak, zrobiłem to gdy miałem siedem, jedenaście, siedemnaście, dwadzieścia trzy, dwadzieścia pięć, dwadzieścia osiem, trzydzieści dwa lata…” Wiesz, że człowiek nie jest chrześcijaninem. Żyje w rozwiązłości, jest bluźniercą, ale uważa, że jest zbawiony, bo „narodził się na nowo”. Co się dzieje? Używa łaski naszego Boga dla dogadzania swojemu ciału. Nie docenia ofiary. Dla niego to nic wielkiego zdeptać krew Chrystusa (Hebrajczyków 10,29). Dlaczego? Nigdy nie przekonał się o chorobie, żeby móc docenić lekarstwo.
Biblijna ewangelizacja to zawsze, bez wyjątku, prawo dla wyniosłych i łaska dla pokornych. Nie znajdziemy Jezusa przekazującego ewangelię, dobrą nowinę, krzyż, łaskę naszego Boga ludziom wyniosłym, aroganckim, uważającym się za sprawiedliwych. Nie, nie. Za pomocą prawa łamie on zatwardziałe serce, a z pomocą ewangelii leczy złamane. Dlaczego? Bo zawsze czynił to, co podobało się Ojcu. „Bóg się pysznym przeciwstawia, a pokornym łaskę daje” (Jakuba 4,6; 1 Piotra 5,5). „Każdy pyszałek jest ohydą dla Pana” (Przypowieści Salomona 16,5).
Jezus powiedział nam, dla kogo jest ewangelia. Powiedział: „Duch Pański nade mną, przeto namaścił mnie, abym zwiastował ubogim dobrą nowinę, posłał mnie, abym ogłosił jeńcom wyzwolenie, a ślepym przejrzenie” (Łukasza 4,18). Są to wypowiedzi duchowe. Ubodzy w duchu (Mateusza 5,3). Serce skruszone jest u tego, kto się upamięta (Izajasza 57,15). Jeńcy to ci, których szatan zmusza do pełnienia swojej woli (2 Tymoteusza 2,26) a ślepi, to ci, których bóg tego świata zaślepił, aby nie zaświeciło im światło ewangelii (2 Korytnian 4,4). Tylko chorzy potrzebują lekarza (Marka 2,17) i tylko ci, którzy są przekonani o swojej chorobie, docenią lekarstwo.
Przyjrzymy się teraz krótko przykładom użycia prawa wobec wyniosłych i łaski wobec pokornych. Łukasza 10,25… Łukasza 10,25. Gdy podaję wam odnośnik z kazalnicy, podaję wam dwukrotnie, bo wiem że na sali są mężczyźni, a mężczyznom trzeba wszystko powtarzać dwa razy. Mężczyznom trzeba wszystko powtarzać dwa razy. Mogę to poprzeć Biblią. Gdy Bóg przemawia do mężczyzn w Biblii, to używa ich imion dwukrotnie: „Abrahamie, Abrahamie… Saulu, Saulu… Mojżeszu! Mojżeszu!… Samuelu, Samuelu…” Bo mężczyznom trzeba wszystko powtarzać dwa razy. Kobietom raz. Nie pamiętam, ile razy siedziałem w ławce, gdy kaznodzieja powiedział: „Łukasza 10,25”. Odwracam się do żony i pytam: „Co on powiedział?” Ona mówi: „Łukasza 10,25”. Wtedy ja: „Bardzo dziękuję, kochanie”. POMOC! To dlatego Bóg stworzył kobiety, bo mężczyźni sami nie daliby sobie rady. Polega to na tym: mężczyźni gubią rzeczy, kobiety znajdują. „Gdzie są kluczyki, kochanie?” „Wiszą ci przed nosem, mój drogi”. Nie wiem, ile razy otwieram kredens (ZGRZZZZZT) i wołam: „Tutaj nie ma miodu, kochana!” a ona „Tutaj jest, mój drogi”. Gdzie byliby mężczyźni bez kobiet? Mhm? Ciągle w Ogrodzie Eden. To Ewa znalazła drzewo. Adam nie kojarzył, co się dzieje. W rzeczywistości, jak przyjrzymy się stworzeniu kobiety, to Biblia mówi, że Bóg zesłał głęboki sen na człowieka. Pismo nigdzie nie podaje, że on się z niego wybudził.
W Łukasza 10,25 widzimy pewnego uczonego w prawie, jak powstał i wystawiał na próbę Jezusa. Nie był to adwokat, tylko zawodowy znawca prawa Bożego. Powstał i zapytał Jezusa: „Jak mogę dostąpić życia wiecznego?” A co zrobił Jezus? Podał mu prawo. Dlaczego? Bo był pysznym, aroganckim człowiekiem, uważającym się za sprawiedliwego. Mamy więc zawodowego eksperta, znawcę prawa Boga, który kusi Syna Boga. Istota jego pytania zawierała się w tym: jak myślisz, co mamy robić, żeby osiągnąć życie wieczne? I Jezus podał mu prawo. Powiedział: „Co napisano w zakonie? Jak czytasz?” Odpowiedział: „Powinieneś miłować Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej, a bliźniego swego, jak siebie samego”. A Jezus odparł: „Czyń to, a będziesz żył.” I wtedy Pismo mówi, że ten człowiek, chcąc się usprawiedliwić, rzekł do Jezusa: A kto jest bliźnim moim? Przekład Living Bible wyraźniej uwypukla efekt działania prawa na tym człowieku. Mówi nam: „Człowiek chciał usprawiedliwić swój brak miłości do niektórych rodzajów ludzi, zapytał więc: Których bliźnich”. Nie miał nic przeciwko Żydom, ale nie lubił Samarytan. Jezus opowiedział mu więc historię o kimś, kogo nazywamy „Dobry Samarytanin”, który wcale nie był „dobry”. Miłując swojego bliźniego tak jak siebie samego po prostu spełnił podstawowe wymagania Bożego prawa. A skutkiem tej esencji prawa, ducha prawa (tego, o co naprawdę chodziło w prawie) usta tego człowieka zostały zamknięte. Widzicie, nie miłował swego bliźniego do tego stopnia. Prawo zostało nadane, żeby zamknąć usta wszystkich i żeby cały świat był winny wobec Boga.
Podobnie w Łukasza 18,18 pewien młody dostojnik przyszedł do Jezusa. Powiedział: Co mam robić, żeby mieć życie wieczne? Zobaczcie: jak większość z nas by zareagowała, gdyby ktoś przyszedł i zapytał „Jak mogę zdobyć życie wieczne?” Powiedzielibyśmy: „Odmów tą modlitwę, i to szybko, zanim się rozmyślisz”. Ale co zrobił Jezus z tym potencjalnym chętnym do nawrócenia? Wskazał mu na Prawo. Podał mu pięć poziomych przykazań, przykazań jak postępować wobec swoich bliźnich. A gdy on powiedział, że tych wszystkich przestrzegał od swojej młodości, Jezus odparł: „Jeszcze jednego ci brak”. I użył istoty pierwszego z dziesięciu przykazań: „Jam jest Pan, Bóg twój… Nie będziesz miał innych bogów obok mnie.” (2 Mojżeszowa 20,2-3). Pokazał temu człowiekowi, że jego bogiem były pieniądze, a „nie możecie Bogu służyć i mamonie” (Mateusza 6,24). Prawo dla wyniosłych.
Następnie widzimy łaskę okazaną pokornemu na przykładzie Nikodema (Jana 3). Nikodem był przywódcą żydowskim. Był nauczycielem w Izraelu. Był dobrze obeznany z wersetami Bożego prawa. Był pokornego serca; przyszedł do Jezusa i uznał boskość Syna Bożego. Przywódca w Izraelu? „Wiemy, że przyszedłeś od Boga jako nauczyciel; nikt bowiem takich cudów czynić by nie mógł, jakie Ty czynisz, jeśliby Bóg z nim nie był.” Jezus przedstawił szczeremu poszukiwaczowi prawdy, który miał pokorne serce i poznanie grzechów dzięki zakonowi, dobrą nowinę o zapłaconej karze i tę prawdę, że „tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny.” I dla Nikodema nie było to głupstwem, ale „mocą Bożą ku zbawieniu”.
Podobnie było w przypadku Natanaela (Jana 1,43-51). Natanael był Izraelitą wychowanym w zakonie, w czynie, a nie tylko w słowach; nie było w nim fałszu; nie było podstępu w jego sercu. Oczywiście, zakon był dla tego pobożnego Żyda przewodnikiem, przyprowadzającym go do Chrystusa.
Podobnie było z Żydami w dniu Pięćdziesiątnicy (Dzieje Apostolskie 2). Byli gorliwymi, pobożnymi Żydami, a zatem jedli, pili i śnili Bożym prawem. Matthew Henry, komentator biblijny, wyjaśnił, że powodem ich zgromadzenia się w dniu Pięćdziesiątnicy było świętowanie nadania Bożego prawa na Górze Synaj. Kiedy Piotr powstał, żeby głosić tym pobożnym Żydom, nie głosił gniewu. Nie; oni wiedzieli, że prawo sprowadza gniew. Nie głosił sprawiedliwości ani sądu. Nie, nie. Powiedział im Dobrą Nowinę o karze, która została zapłacona, a to ukłuło ich serca i zaczęli wołać: „Co mamy czynić, mężowie bracia?” (w. 37). Zakon był przewodnikiem, przyprowadzającym ich do Chrystusa, aby zostali usprawiedliwieni z wiary przez Jego krew. Autor pieśni „Wiele lat błądziłem w świecie sam” powiedział w trzeciej zwrotce (tłumaczenie z oryginału): „Boże Słowo mi odkryło grzechy me, potem drżałem widząc prawo, złamane przeze mnie, wtedy moja winna dusza zwróciła się na Golgotę.”
1 Tymoteusza 1,8 mówi: „Wiemy zaś, że zakon jest dobry, jeżeli ktoś robi z niego właściwy (zgodny z przeznaczeniem) użytek”. Boży zakon jest dobry, jeśli jest używany prawnie do celu, dla którego został przeznaczony. Do czego jest przeznaczony zakon? Następny wiersz wyjaśnia: „zakon nie jest ustanowiony dla sprawiedliwego, lecz dla grzeszników”. Wymienia nawet pewną listę grzeszników – rozpustników, homoseksualistów. Jeśli chcesz przyprowadzić homoseksualistę do Chrystusa, nie kłóć się z nim na temat jego perwersji; jest na ciebie przygotowany z rękawicami bokserskimi. Nie, nie. Podaj mu dziesięć przykazań. Zakon został stworzony dla homoseksualistów. Pokaż mu, że jest zgubiony, niezależnie od jego perwersji.
Jeśli chcesz doprowadzić Żyda do Chrystusa, zrzuć na niego ciężar zakonu; niech to przygotuje jego serce na łaskę, tak jak się to stało w dniu Pięćdziesiątnicy. Jeśli chcesz przyprowadzić muzułmanina do Chrystusa, podaj mu zakon Mojżesza; uważają Mojżesza za proroka. Podaj im zakon Mojżesza i zedrzyj z nich ich poczucie własnej sprawiedliwości a potem przyprowadź do stóp zakrwawionego krzyża. Słyszałem o muzułmaninie, który przeczytał naszą książkę „Najpilniej Strzeżony Sekret Piekła”, a Bóg zbawił go wyłącznie przez czytanie tej książki. Dlaczego? „Bo zakon Pana jest doskonały, nawraca duszę”.
Pomyśl o kobiecie przyłapanej na cudzołóstwie (Jana 8,1-11). Złamanie siódmego przykazania. Prawo żądało jej krwi (3 Mojżeszowa 20,10). Znalazła się między młotem a kowadłem. Nie miała żadnej drogi ucieczki, tylko rzucić się do stóp Syna Bożego po miłosierdzie; i to jest właśnie rola Bożego prawa.
Paweł mówił o zamknięciu pod strażą zakonu (Galacjan 3,23). Zakon potępia. Może powiesz: „Nie możesz potępiać grzeszników”. Bracia; oni już są potępieni. Jana 3,18 mówi: „kto nie wierzy, już został potępiony”. Prawo po prostu pokazuje mu jego prawdziwy stan.
Drogie panie, na pewno zrozumiecie. Twój stół w pokoju gościnnym wymaga odkurzenia. Wycierasz kurz do czysta, nie ma po nim śladu. Wtedy odsuwasz zasłony i wpuszczasz poranne słońce. Co widzisz na stole? Kurz. Co widzisz w powietrzu? Kurz. Czy to światło stworzyło ten kurz? Nie, światło go po prostu ujawniło. A gdy ty i ja poświęcimy czas na odsunięcie zasłon „miejsca najświętszego” i pozwolimy, żeby światło Bożego prawa zaświeciło na serce grzesznika, to jedyne co się może zdarzyć, to to, że ujrzy siebie, jakim jest naprawdę. „Gdyż przykazanie jest pochodnią, a nauka światłem” (Przypowieści Salomona 6,23). To dlatego Paweł powiedział: „przez zakon jest poznanie grzechu” (Rzymian 3,20). To dlatego powiedział: „grzech przez przykazanie okazał ogrom swojej grzeszności” (Rzymian 7,13). Innymi słowy, zakon pokazał mu grzech w prawdziwym świetle.
Normalnie na tym etapie kazania zazwyczaj przechodzę po kolei przez dziesięć przykazań, ale to co teraz zrobię, to pokażę, jak osobiście składam świadectwo, bo myślę, że dla was to będzie korzystniejsze.
Gorąco wierzę w chodzenie śladami Jezusa. Nigdy, przenigdy nie podejdę do kogoś ze słowami: „Jezus cię kocha”. Jest to zupełnie nie biblijne; nie spotkamy takiego precedensu w Piśmie. Nie podejdę do nikogo ze słowami: „Chciałbym porozmawiać z tobą o Jezusie Chrystusie”. Dlaczego? Bo gdybym chciał cię obudzić z głębokiego snu, nie zaświeciłbym ci w oczy reflektorem. To by cię uraziło. Podkręcałbym światło stopniowo, delikatnie. Najpierw sprawy naturalne, potem duchowe. Dlaczego? Bo „człowiek zmysłowy nie przyjmuje tych rzeczy, które są z Ducha Bożego, bo są dlań głupstwem, i nie może ich poznać, gdyż należy je duchowo rozsądzać” (1 Koryntian 2,14).
Precedensem w Biblii na temat osobistego świadectwa jest 4 rozdział Ewangelii Jana. Możemy zobaczyć przykładową rozmowę Jezusa z kobietą przy studni. Rozpoczął od sfery naturalnej, przeszedł do duchowej, doprowadził ją do przekonania, używając siódmego przykazania, a potem objawił Siebie jako Mesjasza. Kiedy więc spotykam kogoś, rozmawiam z nim o pogodzie, o sporcie: niech poczują trochę normalności. Próbuję go poznać; może jakiś żart tu i tam, a potem świadomie przechodzę od spraw naturalnych do duchowych. Robię to za pomocą traktatów ewangelizacyjnych. Mamy 24-25 różnych traktatów; jesteśmy służbą dla ciała Chrystusa. Wydrukowaliśmy miliony, miliony traktatów i nasze traktaty są niezwykłe. Jeśli ich używasz, to musisz mieć ich ze sobą stos, bo ludzie gonią za tobą i proszą o więcej. Podam wam przykład. To jest nasz traktat z iluzją optyczną. Które jest większe, jak sami widzicie? Czy różowy nie wygląda na większy? A teraz widzicie? Dla tych, którzy słuchają tego z taśmy: one są takie same, to tylko złudzenie optyczne. Mówię: „Tak naprawdę to jest traktat z ewangelią, opis jest z tyłu… jak można być zbawionym.” Mówię: „Możesz to zatrzymać”. On na to: „Hej, wielkie dzięki! To jest bardzo porządne. Łał!”
„Mam jeszcze jeden prezent dla ciebie”. I z kieszeni wyciągam prasowanego centa, na którym jest Dziesięć Przykazań. Mamy maszynkę, która to robi. Kupujemy nowy bilon w banku; ładne, złociste centy, wrzucamy je do maszynki i ta je tłoczy (może to zrobić z twoimi paznokciami, jak przytrzymasz rękę). Wytłacza na nich Dziesięć Przykazań. To jest legalne; jest traktowane jako sztuka. To nie bezcześci centa. Mówię więc: „Oto prezent”. A on na to: „Co to jest???” „To jest cent, na którym jest dziesięć przykazań; zrobiłem to zębami. Do ‘I’ można użyć kłów, ale ‘E’ jest naprawdę bardzo trudno.”
Teraz, w ten sposób, poddaję go próbie, czy jest otwarty na sprawy duchowe. Jeśli odpowiada odtrącając „Dziesięć Przykazań: Nie, dziękuję!” – to nie jest otwarty. Jednak najczęstszą reakcją jest: „Dziesięć Przykazań… Dziękuję, doceniam to.” Wtedy mówię: „O, czy sądzisz, że przestrzegasz Dziesięciu Przykazań?”. On na to: „O tak, raczej tak”. Wtedy mówię: „Przejdźmy przez nie. Czy skłamałeś kiedykolwiek?” On odpowiada: „Tak, tak, raz czy dwa”. Wtedy mówię: „Kim się przez to stałeś?” Odpowiada: „Grzesznikiem”. Ja wtedy: „Nie, nie, konkretnie. Kim się przez to stałeś?” On na to: „No wiesz, nie jestem przecież kłamcą”. Wtedy pytam: „Ile kłamstw musisz więc powiedzieć, żeby stać się kłamcą? Dziesięć… a wtedy dzwoni dzwonek na czole? Czy to nieprawda, że jeśli powiesz jedno kłamstwo, stajesz się kłamcą?” Wtedy mówi: „Tak, chyba masz rację.” Mówię dalej: „Czy ukradłeś coś kiedyś?” Odpowiada: „Nie.” Ja na to: „Czekaj, czekaj, dopiero co się przyznałeś, że jesteś kłamcą. Czy kiedykolwiek coś ukradłeś, nawet jeśli to było coś małego?” i on mówi „Tak”. Pytam: „Kim się przez to stałeś?” Odpowiada: „Złodziejem.” Ja dalej: „Jezus powiedział, że jeśli patrzysz na kobietę i pożądasz jej, już popełniłeś z nią cudzołóstwo w swoim sercu. (Mateusza 5,28). Czy zrobiłeś to kiedyś?” On mówi: „Tak, wiele razy.” „Zatem sam się przyznałeś, że jesteś kłamcą, złodziejem, cudzołożnikiem w sercu, i musisz stanąć przed Bogiem w dzień sądu; a przejrzeliśmy dopiero trzy przykazania z dziesięciu. Jeszcze siedem ma swoje działa wycelowane w ciebie. Czy nadużywałeś kiedyś imienia Bożego?” „Tak… próbowałem przestać”. „Czy wiesz, co robisz? Zamiast używać popularnych, wulgarnych określeń do wyrażenia wstrętu czy obrzydzenia, używasz Bożego imienia. To się nazywa bluźnierstwem; a Biblia mówi, że ‘z każdego nieużytecznego słowa, które ludzie wyrzekną, zdadzą sprawę w dzień sądu’ (Mateusza 12,36). ‘Pan nie zostawi bez kary tego, który nadużywa imienia jego’ (2 Mojżeszowa 20,7). Biblia mówi, że jeśli nienawidzisz kogoś, to stajesz się zabójcą (1 Jana 3,15).”
To, co jest takie wspaniałe z Bożym prawem, to fakt, że Bóg wpisał je w nasze serca. Rzymian 2,15 mówi: „Dowodzą też oni, że treść zakonu jest zapisana w ich sercach; wszak świadczy o tym sumienie ich”. Sumienie (po łacinie conscientia) to wewnętrzna wiedza, odczucie pozwalające odróżniać dobro od zła. Gdy człowiek kłamie, pożąda, popełnia rozwiązłość, bluźni, popełnia cudzołóstwo, robi to za wiedzą, że jest to złe. Bóg dał światło wszystkim ludziom. Duch Święty przekonuje ich o grzechu, sprawiedliwości i sądzie (Jana 16,8). Grzech jest przestępstwem zakonu (1 Jana 3,4); sprawiedliwość pochodzi z zakonu (Rzymian 10,5; Filipian 3,9); sąd dokonuje się w oparciu o zakon. Sumienie oskarża go – dzieło prawa wypisanego na jego sercu (Rzymian 2,15) – i prawo potępia go.
Mówię więc: „Jeśli więc Bóg osądzi cię według tego standardu w dzień sądu, zostaniesz uznany na niewinnego czy za winnego?” Odpowiada: „Za winnego”. Pytam wtedy: „Więc jak sądzisz, pójdziesz do nieba czy do piekła?” Najczęstszą odpowiedzią jest: do nieba. Oto skutek współczesnej ewangelizacji… Mówię: „Dlaczego tak to odczuwasz? Czy dlatego, że sądzisz, że Bóg jest dobry i przymknie oko na twoje grzechy?” On mówi: „Tak, o to chodzi. Bóg pominie moje grzechy.” „Dobrze, spróbujmy tak w sądzie. Popełniłeś gwałt, morderstwo, byłeś dealerem narkotyków – bardzo poważne przestępstwa. Sędzia mówi: ‘Jesteś winien. Wszystkie dowody na to wskazują. Czy chcesz coś powiedzieć, zanim wydam wyrok?’ A ty mówisz: ‘Tak, wysoki sądzie. Chcę powiedzieć, że wierzę, że jest pan dobrym człowiekiem i odpuści pan moje przestępstwa.’ Sędzia prawdopodobnie powie: ‘Masz rację w jednej kwestii. Jestem dobrym człowiekiem i z powodu mojej dobroci, muszę dopilnować, żeby sprawiedliwości stało się zadość. Z powodu mojej dobroci, muszę cię ukarać’.” I dokładnie ta kwestia, na jaką grzesznicy liczą, że uratuje ich w czasie sądu, dobroć Boga, spowoduje, że zostaną potępieni. Ponieważ Bóg jest dobry, to ze swej natury musi ukarać morderców, gwałcicieli, złodziei, kłamców, cudzołożników i bluźnierców. Bóg ukarze grzech wszędzie, gdzie go znajdzie.
Z taką wiedzą, zaczyna rozumieć. Ma jasność w tym, że jego grzech jest przede wszystkim pionowy – że „zgrzeszył przeciwko niebu” (Łukasza 15,21). Złamał Boże prawo i rozgniewał tym Boga, i gniew Boga ciąży na nim (Jana 3,36). Teraz zaczyna dostrzegać, że został zważony na wadze wiecznej sprawiedliwości i znaleziony lekkim (Daniela 5,27). Rozumie teraz potrzebę ofiary. „Chrystus wykupił nas od przekleństwa zakonu, stawszy się za nas przekleństwem” (Galacjan 3,13). „Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł” (Rzymian 5,8). Myśmy złamali prawo, on zapłacił karę. To jest takie proste. I jeśli mężczyzna się upamięta, jeśli kobieta się upamięta i złożą swoją wiarę w Jezusie, Bóg umorzy ich grzechy i w dzień sądu, gdy ich sprawa stanie przed sędzią, będzie mógł powiedzieć: „Twoja sprawa jest odwołana z powodu braku dowodów.” „Chrystus wykupił nas od przekleństwa zakonu, stawszy się za nas przekleństwem”. Doświadczając upamiętania się przed Bogiem i wiary w Pana naszego Jezusa (Dzieje Apostolskie 20,21), przykłada swoją rękę do pługa i nie patrzy wstecz, bo nadaje się do królestwa (Łukasza 9,62). Słowo „nadaje się” oznacza, że jest „gotowy do użycia”. Gleba jego serca została przeorana, aby mógł przyjąć wszczepione słowo, które może zbawić jego duszę (Jakuba 1,21).
Nie mam teraz czasu, żeby dzielić się z wami tymi cytatami, ale są w naszej literaturze. Jestem pewien, że rozpoznacie te nazwiska. John Wycliffe, tłumacz Biblii, powiedział: „Najwyższa służba, jaką człowiek może otrzymać na ziemi, to zwiastowanie prawa Bożego”. Dlaczego? Bo pociągnie grzeszników do wiary w Zbawiciela, do życia wiecznego. Marcin Luter powiedział: „Pierwszym obowiązkiem ewangelisty jest ogłaszanie prawa Bożego i pokazanie natury grzechu.” Faktycznie, jak się czyta te cytaty, widać tak głębokie przekonanie tych ludzi, że możesz poczuć, jak zaciskają zęby. Mówią coś takiego: „Jeśli nie będziesz używał prawa podczas zwiastowania Ewangelii, napełnisz kościół fałszywymi nawróceniami”. To skalista gleba, która przyjmuje słowo z radością.
Posłuchaj, co powiedział Marcin Luter: „Szatan, bóg wszelkich podziałów, wzbudza codziennie nowe sekty. Najnowsza, której powstania nigdy w życiu bym się nie spodziewał, ani nie podejrzewał, to sekta, która uczy, że ludzi nie powinno się straszyć prawem, tylko delikatnie napominać, zwiastując łaskę Chrystusa.” Co mówi Luter? Mówi nam: „Słuchajcie, koledzy. Właśnie powstała demoniczna, szatańska sekta. Nigdy w życiu bym nie uwierzył, że do tego dojdzie. Szatan wzbudził taką sektę, która naucza, że nie powinno się ludzi straszyć prawem, tylko delikatnie napomnieć zwiastowaniem łaski Chrystusa” – co doskonale podsumowuje większość naszej ewangelizacji.
John Wesley powiedział do przyjaciela, w liście do młodego ewangelisty: „Głoś 90% zakonu i 10% łaski”. Powiesz pewnie: „90% zakonu i 10% łaski? To bardzo przytłaczające. Nie mogłoby być 50-50?” Pomyśl o tym w taki sposób: Jestem lekarzem, a ty pacjentem. Chorujesz na śmiertelną chorobę. Mam lekarstwo, ale konieczne jest absolutne podporządkowanie się temu leczeniu; jeśli nie będziesz w 100% przestrzegał zasad przyjmowania, nie zadziała. Jak mam to załatwić? Najprawdopodobniej tak.
„Podejdź tutaj. Usiądź. Mam dla ciebie bardzo poważną wiadomość: cierpisz na śmiertelną chorobę.” Widzę, że zaczynasz drżeć. Myślę sobie: „Dobrze, zaczyna widzieć powagę sytuacji.” Pokazuję wyniki, demonstruję klisze z prześwietlenia. Pokazuję, jak trucizna przesącza się przez twój organizm. Mówię ci przez 10 minut o tej okropnej chorobie. Jak myślisz, jak długo muszę mówić na temat lekarstwa? Całkiem niedługo. Gdy siedzisz tam drżąc, po dziesięciu minutach, mówię: „A teraz tak przy okazji: oto lekarstwo”. Chwytasz je i połykasz. Twoja wiedza na temat choroby i jej straszliwych konsekwencji wywołała w tobie pragnienie lekarstwa.
Zanim zostałem chrześcijaninem, miałem takie samo pragnienie sprawiedliwości, jak czteroletni chłopak ma do słowa KĄPIEL. Po co mi to? A jednak Pan Jezus powiedział: „Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości”. Jak wielu niechrześcijan znasz, którzy łakną i pragną sprawiedliwości? Biblia mówi: „Nie masz, kto by szukał Boga” (Rzymian 3,11). Mówi też, że ludzie umiłowali ciemność, znienawidzili światłości; nie zbliżają się do światła, żeby nie ujawniono ich uczynków (Jana 3,19-20). Jedyna rzecz, którą piją, to piją nieprawość jak wodę (Joba 15,16). Tego wieczora, gdy zostałem skonfrontowany z duchową naturą Bożego prawa i zrozumiałem, że Bóg wymaga prawdy w głębi naszej duszy (Psalm 51,8), że On widzi moje życie wewnętrzne, moje myśli; pożądanie uważa za cudzołóstwo, a nienawiść za morderstwo, zacząłem mówić: „Widzę, że jestem potępiony. Co muszę zrobić, żeby być w porządku?” Zacząłem pragnąć sprawiedliwości. Prawo nasypało soli na mój język. Było przewodnikiem, który miał mnie przyprowadzić do Chrystusa.
Charles Spurgeon powiedział: „Nigdy nie przyjmą łaski, dopóki nie zaczną drżeć przed sprawiedliwym i świętym prawem.” D.L. Moody, John Bunyan, John Newton, który napisał pieśń „Cudowna Boża łaska” (a jeśli ktoś naprawdę przeżył, co to jest łaska, to był to John Newton) i powiedział, że „prawidłowe zrozumienie harmonii pomiędzy prawem i łaską to zachowanie siebie od uwikłania przez błędy z prawej i lewej strony”. A Charles Finney powiedział, że „Prawo musi zawsze przygotować drogę dla Ewangelii”. Dodał: „Przeoczenie tego w nauczaniu ludzi prawie na pewno wywoła fałszywą nadzieję, wprowadzi fałszywe standardy chrześcijańskiego doświadczenia i napełni kościół fałszywymi nawróceniami”.
Bracia święci; pierwsza rzecz, jaką mi powiedział David Wilkerson, gdy zadzwonił do mnie z samochodu, to: „Myślałem, że jestem jedynym, który nie wierzy w pracę po-ewangelizacyjną” (follow-up – przyp. tłum. – w języku polskim nie ma dobrego odpowiednika, autor wyjaśnia w dalszej części, o co mu chodzi). Tak, wierzę w karmienie nowo nawróconych; wierzę w pielęgnowanie ich. Wierzę w wychowywanie ucznia – jest to biblijne i konieczne. Nie wierzę jednak w pracę po-ewangelizacyjną z nim. Nie ma czegoś takiego w Piśmie. Etiopski eunuch został bez follow-up. Jak mógł on przetrwać? Jedyne, co miał, to Bóg i Pismo Święte. Widzicie, follow-up… wyjaśnię dla tych z was, którzy tego nie znają. Follow-up ma miejsce wtedy, gdy zdobyliśmy „decyzje”, czy to przez kampanie ewangelizacyjne, czy poprzez lokalny zbór, i zabieramy pracowników z pola żniwa, których i tak jest niewielu, i dajemy im to zniechęcające zadanie biegania za tymi „decyzjami”, żeby na pewno ci ludzie chodzili z Bogiem. Czym to jest naprawdę? Jest to smutne przyznanie się do tego, ile mamy zaufania do mocy naszego poselstwa i do zachowującej mocy Boga. Jeśli Bóg ich zbawił, to On ich utrzyma. Jeśli narodzili się z Boga, to nigdy nie umrą. Jeśli On rozpoczął w nich dobre dzieło, będzie je też pełnił aż do dnia Chrystusa Jezusa (Filipian 1,6); jeśli On jest sprawcą ich wiary, będzie też jej dokończycielem (Hebrajczyków 12,2). On może zbawić na zawsze tych, którzy przez niego przystępują do Boga (Hebrajczyków 7,25). On może ustrzec ich od upadku i przedstawić ich nieskalanych z wielką radością przed obliczem swojej chwały (Judy 24). Jezus powiedział: „Nikt nie może wydrzeć was z ręki mojego Ojca” (Jana 10,29).
Bracia! Problem w tym, że Łazarz jest od czterech dni martwy (Jana 11). Możemy wejść do grobu, możemy go wyciągnąć, możemy go podeprzeć, możemy otworzyć jego oczy, ale „on cuchnie” (Jana 11,39). Musi usłyszeć głos Syna Bożego. A grzesznik jest „od czterech dni martwy” w swoich grzechach. Możemy mu kazać: „Odmów tę modlitwę”. Jednak on nadal potrzebuje usłyszeć głos Syna Bożego, albo nie będzie w nim życia; a tym co nakłania ucho grzesznika do słuchania głosu Syna Bożego, jest prawo. Jest to przewodnik, który ma przyprowadzić go do Chrystusa, żeby mógł zostać usprawiedliwiony przez wiarę (Galacjan 3,24). Święci, prawo działa; nawraca duszę (Psalm 19,7). Czyni człowieka nowym stworzeniem w Chrystusie. Stare rzeczy przemijają, wszystko staje się nowe (2 Koryntian 5,17). Znajdź więc grzesznika i wypróbuj to na nim. Jednak, gdy będziesz to robić, pamiętaj o tej anegdocie.
Siedzisz sobie w samolocie, popijasz kawę, gryziesz ciasteczko, oglądasz film. Jest to miły, bardzo przyjemny lot. Nagle słyszysz: „Uwaga, tu mówi główny pilot. Mam ogłoszenie. Ponieważ ogon samolotu właśnie odpadł, rozbijemy się. Spadniemy z ośmiu kilometrów. Pod waszymi fotelami są spadochrony; będzie nam miło, jeśli je założycie. Dziękuję za uwagę i za podróż naszymi liniami lotniczymi.” Mówisz sobie: „Co!? Osiem kilometrów!? Lepiej założę ten spadochron!” Oglądasz się na boki: koleś obok ciebie je ciasteczko, pije kawę i ogląda film. Mówisz mu: „Przepraszam, słyszałeś co powiedział pilot? Załóż spadochron.” Odwraca się do ciebie i mówi: „O, nie wydaje mi się, żeby pilotowi o to chodziło. Poza tym jest mi tu całkiem dobrze.” Nie zwracaj się do niego ze szczerą gorliwością i słowami: „Proszę, załóż ten spadochron. To będzie lepsze niż ten film.” Nie, to nie ma sensu. Jeśli mu powiesz, że spadochron usprawni mu lot, założy go ze złych motywów. Jeśli chcesz, żeby go założył i nie zdejmował, to powiedz mu o skoku. Powiedz mu: „Dobrze, nie musisz słuchać pilota, jeśli chcesz. Skacz bez spadochronu… PLASK!” On na to: „Przepraszam, powtórz, o co chodzi”. „Powiedziałem, że jeśli wyskoczysz bez spadochronu, prawo grawitacji! Łuuup o ziemię”. „A, o to chodzi! Teraz rozumiem, co mówisz. Wielkie dzięki!” Jeśli ten człowiek będzie świadomy, że czeka go wyjście przez drzwi i zetknięcie się z konsekwencjami złamania prawa grawitacji, nie ma takiej siły, która by mu zerwała spadochron z jego pleców, bo od tego zależy samo jego życie.
Jeśli się rozejrzysz, to odkryjesz, że wielu pasażerów cieszy się lotem. Przez jakiś czas radują się przyjemnościami grzechu. Wstań i powiedz: „Przepraszam, czy słyszałeś rozkaz od Kapitana naszego zbawienia (Hebrajczyków 2,10): ‘Ubierzcie się w Pana Jezusa Chrystusa’ (Rzymian 13,14)?”. On zwraca się do ciebie i mówi: „O, nie wydaje mi się, żeby Bóg naprawdę miał taki zamiar. Bóg jest miłością. Poza tym, dobrze mi tak jak jest, dzięki”. Nie zwracaj się do niego w szczerej gorliwości pozbawionej poznania: „Proszę, ubierz na siebie Pana Jezusa Chrystusa. On da ci miłość, radość, pokój, spełnienie i trwałe szczęście. Masz w swoim sercu dziurę o kształcie Boga i tylko Bóg może ją wypełnić. Jeśli masz problemy z małżeństwem, narkotykami, alkoholem, po prostu oddaj swoje serce Jezusowi.” Nie! Dajesz mu niewłaściwą motywację do jego zobowiązania. Zamiast tego, powiedz: „O, Boże, dodaj mi odwagi!” i powiedz mu o skoku. Po prostu powiedz: „Postanowione jest człowiekowi, że kiedyś umrze. Jeśli umrzesz w swoich grzechach, Bóg będzie zmuszony okazać sprawiedliwość i Jego sąd będzie bardzo dokładny. Z każdego złego słowa, które człowiek powie, zda sprawę w dniu sądu; jeśli pożądałeś, popełniłeś cudzołóstwo. Jeśli kogoś nienawidziłeś, popełniłeś morderstwo. A Jezus ostrzegł, że sprawiedliwość będzie bardzo skrupulatna, pięść wiecznego gniewu spadnie na ciebie i [BUCH] zetrze cię na proszek. Niech ci Bóg błogosławi.” Uwaga: nie mówię tutaj o kazaniach ognia piekielnego. Kazania o ogniu piekielnym wydają nawróconych pełnych trwogi, podczas gdy użycie Bożego prawa wydaje nawróconych pełnych łez. Skąd się to bierze? Ten pierwszy chce uciec przed ogniem piekielnym. Jednak w swoim sercu myśli, że Bóg jest surowy i niesprawiedliwy, bo nie użyto prawa, żeby mu pokazać niesamowicie „grzeszną” naturę grzechu. Nie uważa, żeby zasługiwał na znalezienie się w piekle, dlatego nie rozumie miłosierdzia ani łaski; na skutek tego brak mu wdzięczności dla Boga za Jego miłosierdzie. Wdzięczność jest najważniejszą motywacją do ewangelizacji. W sercu fałszywego wyznawcy nie ma gorliwości do ewangelizacji. Ten drugi dochodzi do świadomości, że zgrzeszył przeciwko niebu. Wie, że Boże oko jest na każdym miejscu, widzi każde dobro i zło i że Bóg widzi poprzez ciemność, tak jakby była czystym światłem. Zobaczył swoje wewnętrzne życie, swoje myśli. Jeśli Bóg w swojej świętości w dzień gniewu ujawniłby wszystkie ukryte myśli jego serca, wszystkie uczynki popełnione w ciemności, gdyby ujawnił wszystkie dowody jego winy, Bóg mógłby podnieść go jako coś nieczystego i wrzucić do piekła i zrobiłby to, co sprawiedliwe. Jednak zamiast okazać mu sprawiedliwość, Bóg okazuje mu miłosierdzie. Okazał mu swoją miłość w tym, że gdy był jeszcze grzesznikiem, Chrystus zmarł za niego. Upada na kolana przed zakrwawionym krzyżem i mówi: „O, Boże, jeśli Ty to zrobiłeś dla mnie, to ja zrobię dla Ciebie wszystko. Raduję się spełnianiem Twojej woli, o mój Boże. Twoje prawo jest wypisane na moim sercu.” I tak jak tamten człowiek, który wyszedł przez drzwi i stanął przed konsekwencjami złamania prawa grawitacji i za nic nie zdjąłby spadochronu, bo jego życie zależy od tego, tak ten, kto przychodzi do Zbawiciela, wiedząc, że musi stanąć przed świętym Bogiem w dzień gniewu, nigdy nie porzuci sprawiedliwości Bożej w Chrystusie, bo jego życie wieczne zależy od tego.
Teraz spróbuję streścić to nauczanie, bo zbliżamy się do końca. Niedawno byłem w sklepie i właściciel sklepu obsługiwał klienta i nadużywał imienia Boga w bluźnierstwie. Gdyby ktoś użył imienia mojej żony jako przekleństwa, byłbym bardzo zgorszony. Ten człowiek używał jako przekleństwa imienia Boga; tego Boga, który dał mu życie, oczy, zdolność myślenia, dzieci, jedzenie, każdą przyjemność, jaką kiedykolwiek miał, wszystko to otrzymał z Bożej dobroci, i on używał imienia Boga jako przekleństwa. Z oburzeniem nachyliłem się pomiędzy niego i klienta i zapytałem: „Przepraszam, czy to zgromadzenie religijne?” Sprzedawca odpowiedział: „Co? Do D-I-A-B-Ł-A, nie!” „A jednak, bo teraz na odmianę mówi pan o diable. Proszę wziąć jedną z moich książek.” Poszedłem do samochodu i przyniosłem książkę, którą napisałem, pod tytułem „Bóg nie wierzy w ateistów: Dowód, że ateiści nie istnieją”. Jest to książka, która używa logiki, humoru, rozumu i racjonalizmu, żeby dowieść istnienia Boga (co można zrobić w dwie minuty bez użycia wiary). Jest to bardzo prosta rzecz, żeby móc ostatecznie i absolutnie dowieść istnienia Boga; dowodzi również, że ateista nie istnieje. Zobaczcie naszą nalepkę na zderzaki: „1 kwietnia – Narodowy Dzień Ateisty” (w krajach anglojęzycznych nazywany Dniem Głupców – przyp. tłum.). Dałem mu więc tę książkę, a dwa miesiące potem dałem mu kolejną, którą napisałem, pod tytułem „Moi przyjaciele umierają!” Jest to prawdziwa i wciągająca opowieść o usługiwaniu Ewangelią w najbardziej morderczej części Los Angeles; książka ta również używa humoru w swojej prezentacji. Dałem mu te książki i zadzwonił do mnie i powiedział, co się stało. Powiedział, że jego żona patrzy na niego z odrazą, bo oto on sobie czyta książkę „Moi przyjaciele umierają!” i śmieje się co dwie minuty. Kiedyś sprzątał pokój i podniósł książkę „Bóg nie wierzy w ateistów”. Powiedział: „Aha”, otworzył i przeczytał pierwszą stronę. A potem przeczytał wszystko, całe 260 stron. Powiedział: „To było dziwne, bo nie cierpię czytania.” Potem przeczytał „Moi przyjaciele umierają!”, oddał swoje życie Chrystusowi, kupił sobie Biblię, przyszedł do mnie, przywitał się: Cześć! i powiedział po dwóch dniach bycia chrześcijaninem, że doszedł w Biblii do „Trzeciej Mojszowej”. Domyślam się, że potem przeczytał „Palmy”, a potem przeszedł do Jana. Jednak do dnia swojego nawrócenia, człowiek ten praktykował czary… „Zakon Pana jest doskonały, nawraca duszę”.
I stało się tak, jakby Bóg spojrzał na mnie po latach ewangelizowania pod gołym niebem, gdy walczyłem z nieprzyjacielem za pomocą miotełki współczesnej ewangelizacji, i tak jakby Bóg powiedział: „Co robisz? Mój oręż nie jest cielesny, lecz ma moc burzenia warowni (2 Koryntian 10,4). Oto dziesięć wielkich armat.” I gdy zaciągnąłem do służby armaty Bożego prawa, grzesznicy już nie szydzili i się nie wyśmiewali. Nie! Ich twarze bladły; podnosili ręce do góry i mówili: „Poddaję się! Wszystko oddaję Jezusowi!” (Słowa zaczerpnięte z pieśni „Wszystko tobie dziś oddaję – Śpiewnik Pielgrzyma nr 220” – przyp. tłum.). Przeszli na zwycięską stronę i nigdy nie zdezerterują. Tacy nawróceni zdobywają dusze a nie zagrzewają ławki, stają się pracownikami, a nie obibokami, aktywami, a nie pasywami w lokalnym kościele.
A teraz, święci, podnieście wszyscy swoje głowy, otwórzcie oczy, bez muzyki w tle, stawiam wyzwanie co do ważności waszego zbawienia. Współczesna ewangelizacja mówi: „Nigdy nie poddawaj w wątpliwość swojego zbawienia”. Biblia mówi dokładnie na odwrót: „Poddawajcie samych siebie próbie, czy trwacie w wierze” (2 Koryntian 13,5). Lepiej teraz niż w dniu sądu. Biblia mówi, żeby „swoje powołanie i wybranie umocnić” (2 Piotra 1,10), a niektórzy z was wiedzą, że coś jest kompletnie nie tak w waszym chrześcijańskim chodzeniu. Tracisz swój pokój i radość, gdy w locie pojawią się turbulencje. Brak ci gorliwości w ewangelizowaniu. Nigdy nie upadłeś na twarz przed Wszechmocnym Bogiem, żeby powiedzieć: „Zgrzeszyłem przeciwko Tobie, o Boże! Okaż mi miłosierdzie!” Nigdy nie przyszedłeś do Jezusa i Jego krwi po oczyszczenie, w desperacji wołając: „Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu!” Brak ci wdzięczności; brak gorliwości dla zgubionych. Nie możesz powiedzieć, że palisz się dla Boga; w rzeczywistości grozi ci to, że będziesz jednym z tych „letnich”, których Chrystus wypluje ze swych ust w dniu sądu (Objawienie 3,16), gdy tłumy będą wołać do Jezusa „Panie, Panie”. A On odpowie: „Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie (Mateusza 7,22-23)”. Nie masz względu na Boże prawo. Biblia mówi: „Niech odstąpi od niesprawiedliwości każdy, kto wzywa imienia Pańskiego” (2 Tymoteusza 2,19). Dzisiaj musisz sprawdzić motywację twego oddania Chrystusowi. Przyjacielu, nie daj się powstrzymać własnej dumie. Chciałbym się modlić o ciebie. Ja zostanę tutaj, ty zostań na swoim miejscu. Jeśli chcesz, żeby cię objęła ta modlitwa, to prosiłbym o podniesienie swojej ręki, ale pamiętaj: jeśli powiesz sobie: „Dobrze, powinienem podnieść rękę, ale co pomyślą ludzie?” – to to jest właśnie pycha. Wolisz chwałę ludzką bardziej niż chwałę Bożą (Jana 12,43). Każdy, kto jest pyszny, jest ohydą dla Pana (Przypowieści Salomona 16,5). Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. Ukórzcie się więc pod mocną rękę Bożą, aby was wywyższył czasu swego (1 Piotra 5,5-6). Nazwij to zobowiązaniem czy odświeżeniem zobowiązania. Jakkolwiek to nazwiesz, upewnij się o swoim powołaniu i wybraniu.
To kazanie zostało wygłoszone po raz pierwszy w sierpniu 1982. Nie jest zastrzeżone prawami autorskimi i pozwala się na jego powielanie.
www.LivingWaters.com – Living Waters Publications, P.O. Box 1172, Bellflower, CA 90706 – Order line: 1-800-437-1893
Na życzenie możesz otrzymać je w wersji PDF.